Pan Fotograf: A teraz podejdź tam.
Ja: Gdzie "tam"?
PF: No, tam, tam, to tego brzegu. Podejdź. A jak podejdziesz to sobie idź. Tym brzegiem sobie idź.
J: No ale jak! Przecież to jest murek! Spadnę z niego prosto do rzeki! Utopię się!
PF: Nie utopisz. Idź i chodź. Marsz!
No to poszłam... Bardzo to było trudne. Musiałam skoordynować kilka rzeczy naraz, co nie było łatwe. Po pierwsze - nie potknąć się, bo wpadłabym z murku do rzeki, po drugie nie garbić się, co było trudne, bo patrzyłam pod nogi, aby się nie potknąć i nie wpaść do rzeki, po trzecie kontrolować facjatę i pilnować by nie robić dzioba (nie wyszło)...
Umęczyłam się okrutnie, mówię Wam. Bycie taką Francuzką to jet cholernie ciężka rzecz....
No tu nareszcie czułam się bezpiecznie, mogłam sobie usiąść. W tej pozycji trudno się potknąć i wpaść do rzeki ;)
Acha! Kiedy już tak chodziłam cała w stresie, widzę - idzie coś na mnie
J: Coś tu jest i tu idzie!!!
PF: Gdzie idzie?
J: No tu idzie! Naprzeciw!
No i wyszła z krzaków laska w niezłym futerku popatrzyła i powiedziała:"Co się tutaj wyprawia? Wyginaj śmiało ciało bejbe na tego blogaska i precz! Nie kręcić mi się po tu dzielni!". Ale fotę dała sobie zrobić :)
No i doszłam do wniosku, że nie ma co się tak gimnastykować, bo przez następne dwa lata nie będę udawać, że nie mam tego żelastwa w buzi. Tak jak na niektórych zdjęciach powyżej, gdzieś tam ten aparat nazębowy lekko pobłyskuje, tak tu z pewną taką nieśmiałością.....
...jednak się wyszczerzę ;)
PS. Tak, mam różowe gumki na zębach ;)
Na zdjęciach: bluzka w paski - SH, czerwony kardigan - boohoo.com, spódnica - SH, buty Venezia, torba GAP